OMG!! Muszę to powiedzieć! Ta tarta siedziała w mojej głowie dłuższy czas, ale ciągle było mało czasu by wdrożyć pomysł w życie. Dopiero dziś, gdy wybiła 1 w nocy stwierdziłam – okey to jest ten moment! Wyjęłam produkty ze spiżarki i lodówki, uruchomiłam piekarnik i wyciągnęłam garnki. Nagle przestałam czuć się śpiąca! Poczułam narastającą ekscytację niczym małe dziecko w fabryce czekolady! Na samą myśl o kawałku chrupiącego ciasta i przyjemnie kajmakowym środkiem zrobiłam się głodna! Nie czekając więc za wiele przystąpiłam do działania. I przyznam się Wam, że efekt jaki uzyskałam przeszedł moje wyobrażenia, a wrócił smakiem do tych za czasów wegetariańskich z cukierni Sowa. Bosh jak ja kochałam te ich babeczki!
Co prawda o tonę cukru za słodkie ale i tak objadałyśmy się nimi za mamą co niedzielę w pewnej galerii w Katowicach czy w Krakowie, w zależności od nastroju 🙂
Więc jeśli kochacie kruche ciasto i smak toffi to ten przepis Was urzeknie.
Ja podam na święta, a Wy?
Składniki:
kruche ciasto:
- 300g mąki pszennej
- 180g oleju kokosowego bezzapachowego/ masła wegańskiego
- 4 łyżki cukru pudru trzcinowego
- 1 kopiata łyżka skrobi ziemniaczanej
- szczypta soli
- 1 łyżeczka siemienia lnianego
- 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
- masa kajmakowa KLIK (zróbcie podwójną porcje do tej tarty 🙂 )
- 1 szklanka orzechów pekan
- 50g czekolady gorzkiej
- 1 łyżka oleju kokosowego
Przygotowanie:
Siemie lniane mielimy. Składniki na kruche ciasto mieszamy razem i formujemy kulę. Odstawiamy do lodówki na min 1 h.
Po tym czasie wyjmujemy, natłuszczamy foremkę i w razie potrzeby wykładamy papierem do pieczenia.
Ciasto wałkujemy i wyklejamy naszą foremkę. Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na 40 minut. Upieczone ciasto studzimy. Na suchej, rozgrzanej patelni prażymy orzechy i wykładamy na upieczone, letnie ciasto. Zalewamy masą kajmakową.
Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej, dodając olej i mieszając. Polewamy naszą tartę. Gotowe 🙂 Najlepiej smakuje po całej nocy w lodówce.

Czy ten karmel się nie rozleje? W przepisie na solony karmel wydaje się mieć rzadką konsystencję. Co spowoduje że to po ukrojeniu się nie rozleje po prostu na talerz? Dzięki 🙂