Zapewne każdy z Was w swoim życiu przeżył momenty, w których stres dominował Wasz dzień. To uczucie ściskania w żołądku, bynajmniej nie wynikające z zakochania oraz podwyższony poziom adrenaliny dominuje Wasze ciało. Oczywiście u niektórych pojawia się zniechęcenie, ospałość i stany podobne do depresyjnych, huśtawka nastrojów. Uwierzcie mi – nie jesteście jedyni!
W moim domu wszyscy wiedzą, żę gdyby ktoś zorganizował konkurs na największą panikarę wygrałabym we wszystkich kategoriach. Nie da się ukryć, że owe epizody nadmiernego stresu towarzyszą mi tylko na uczelni. A umówmy się, totalnie olewam oceny i gdy tylko mogę korzystam z wolności jaką daje status studenta. Owszem, często owa absencja kończy się dodatkową pracą karna, jak to miało miejsce w tym roku ( a raczej 8 dodatkowymi 😀 ), ale to jakoś kompletnie nie wprawia mnie w stan podwyższonej gotowości. Z tego miejsca pragnę podziękować moim cudownym znajomym z jednej i drugiej uczelni, którzy mnie ogarniają ( ogarniali) i pozwalają kserować swoje idealne notatki <3 .
No ale przejdźmy do meritum.
W tym roku postanowiłam uporać się z moim problem i przetestowałam chyba wszystkie cudowne rady dostępne zarówno w książkach jak i w internecie. Niektóre były totalnie bezsensowne ( jak np zjedz banana- no bo co ma banan do stresu?! – mnie nie pomógł 😀 ) a inne powodowały u mnie senność w ciągu 8 minut ( tak, tak, mam na myśli jogę do której robiłam 100005000 podejście.. 😛 ) Jak widać nie wszystko jest dla każdego i szukanie swojej ścieżki trochę zajmuje.
Chcecie wiedzieć co pomogło mnie?
Medytacja
Choć wydawać by się mogło, że jest to forma zbliżona do jogi, która w dodatku dla patrzącego z boku sprawia wrażenie śmieszności, to musicie mi uwierzyć – daje 100% relaksu i wyciszenia. Medytacja to stan świadomości wolnej od myśli, co oznacza, że nasz organizm znajduje się w totalnej ciszy. Jest jak niezmącona woda w jeziorze i idealnie czyste niebo.
„Medytacja pojawia się, gdy nasza uwaga znajduje się pomiędzy myślami. Przebywamy wtedy w samym centrum teraźniejszości, wolni od wpływu myśli z przeszłości i z przyszłości.”
Na początku musimy nauczyć się wyciszenia, dlatego pierwsze próby nie powinny być dłuższe niż 5-15 minut.
Ja zaczęłam od tzw porannej medytacji, dzięki której przez resztę dnia czułam się bardziej spokojna.
Poranna medytacja pomaga uzyskać niezbędną równowagę wewnętrzną oraz stan spokoju umysłu na cały dzień. Najlepszą porą na poranną medytację jest czas gdy słońce wschodzi. Do medytacji usiądźmy po wykonaniu czynności związanych z naszą codzienną higieną. Medytacja nie musi być długa, jednakże starajmy się utrzymać swą uwagę w stanie świadomości wolnej bez myśli. Jeżeli nie dajemy rady wyjść ponad nasze myśli, możemy zastosować bardzo pomocną w takim wypadku afirmację “przebaczam”. Powiedzmy ją w sercu raz lub kilka razy jeśli zachodzi taka potrzeba, a następnie spróbujmy pozostać w stanie bez myśli. Ja za pierwszym razem się popłakałam, ale przez kilka następnych dni medytacji emocji stawały się coraz bardziej wyciszone i spokojne. Sądzę, że w naszym zabieganym życiu zapominamy by sobie wybaczyć, by być wdzięcznym za to kim jesteśmy i co mamy, nie dziękujemy naszemu ciału za trud jaki podejmuje każdego dnia by utrzymać nas w dobrej formie i zdrowiu. Zadręczamy się celami do osiągnięcia, żalami i rozpamiętujemy porażki. Tworzymy w sobie złą energię, która kumuluje się nie tylko w naszej duszy i sercu, ale też zatruwa naszą krew i organy wewnętrzne. Doskonale wiem jak czasem ciężko stanąć przed lustrem i powiedzieć sobie ” Jestem okey i kocham siebie”, ale jakkolowiek śmieszne i niepotrzebne by Wam się to wydało – pomaga.
Regularne jedzenie
Brzmi zabawnie? A jednak naukowcy podkreślają związek między silnym stresem a unikaniem jedzenie i objadaniem się na noc.
Twój organizm bardzo mocno stresują długie przerwy w jedzeniu i sprawiają, że jest w ciągłej gotowości. Dlatego też gdy jesz dwa raz dziennie i co gorsza zapominasz o śniadaniu, Twój brzuszek daje o tym znać robiąc się nerwowy. To z kolei prowadzi do nasilonego stresu i kółko się zamyka.
Dlatego nawet jeśli przepełnia Cię uczycie ” ścisku żołądka” jedz rano banana, a najlepiej smoothie i zaplanuj jedzenie w ciągu dnia. Możesz podjadać zdrowe batoniki, musli, owoce czy lekką sałatkę przygotowaną dnia poprzedniego. Moją ulubioną przekąską są tosty z awokado i pomidorem, które zabieram ze sobą do pracy lub na uczelnie. Jednak gdy nie mam czasu, rano miksuje po prostu potrójną porcje smoothie i zabieram 2 ze sobą. Dzięki temu mam pewność, że mój brzuch będzie spokojniejszy, a dzięki temu i ja.
Aktywność
Niby nic odkrywczego, ale kto by pomyślał, że nawet spacer może mieć tak uzdrawiającą moc.
Wystarczy 20-30 minut spaceru by wprawić się w lepszy nastrój, odetchnąć świeżym powietrzem ( no chyba, że mieszkasz w Krakowie i zaczął się sezon grzewczy 😀 ) czy popatrzeć na otaczającą naturę. Ostatnio odkryłam jak bardzo lubię nawet te samotne spacery po pobliskim parku i jak wiele nowym miejsc podczas takich spacerów odkryłam.
I uprzedzając Twoje pytanie- nie, nie należę do gym freaków i spacery to taki kompromis, choć nie ukrywać, że coraz bardziej lubię jogę. W mojej okolicy jest też centrum wspinaczkowe, które Tobie też bardzo polecam. Wspinaczka ma aż dwa plusy – potrzebujesz drugiej osoby, a więc spędzasz czas z kimś kogo lubić i dodatkowo sprawia, że skupiasz się tylko na wchodzeniu do góry i radosnym zjeżdżaniu po linie! A ile śmiechu przy tym jest!
Pogadaj z kimś bliskim
Możliwe, że należysz do osób, które nie często dzielą się swoimi problemami, nawet z najbliższymi jednak spojrzenie drugiej osoby na daną sprawę może okazać się bardzo pomocne. Ponieważ im dłużej dręczy Cię dany problem, tym mocniej i bardziej go przeżywasz, Twoja perspektywa może być mocno przesadzona.
Np. Ja jestem panikarą w kwestiach egzaminów i tego, że coś zgubiłam. Z tym drugim mam problem przynajmniej 3 razy w tyg i podczas gdy ja gorączkowo szukam kluczy do samochodu mój chłopak siedzi na kanapie i przygląda się ze znudzeniem. Dopiero zapytany czy nie widział owej zguby odpowiada, że widział jak wkładałam je do tej nowej torebki :D.
Oczywiście wiem, że to najmniejszy z możliwych życiowych stresów, ale czasem potrafi nieźle namieszać w planach takie szukanie kluczy 😉
Bądź dla siebie dobry/a
Czasem po prostu jesteśmy dla siebie zbyt surowi, chcemy wszystko zrobić na raz i jak najszybciej osiągnąć obrany cel. Niestety czasem nie da się tego zrobić i my jako ludzie, mamy tendencje do frustracji i samoranienia. Bo właśnie takim samoranieniem jest zadręczanie się, robienie sobie wyrzutów czy co gorsze mówienie sobie fraz pt ” jestem beznadziejna/y”, „jestem głupi/a” „nigdy tego nie zrobię”, ” a może to nie dla mnie”, ” nie jestem tak dobry/a jak powinnam”. Nie wiem jak Wy, ale mnie zdarzało się tak właśnie krytykować samą siebie, czego ku mojemu zdziwieniu nie robił nikt z mojego otoczenia. Nikt nie postrzegał mnie jako głupią, gdy zdarzyło mi się mieć poprawkę, nikt nie widział mnie w tak czarnych barwach jak ja siebie w momencie porażki, bo tak postrzegałam wtedy niepowodzenie. To po jakimś czasie dało mi do myślenia. No bo skoro moi znajomi, rodzina i przyjaciele widzą mnie zupełnie inaczej, to chyba nie mogą wszyscy kłamać? Dopiero wtedy zaczęłam zastanawiać się dlaczego tak bardzo sama siebie ranię i postanowiłam to zmienić. Nie mówię, że to łatwy proces i że czasem nie narzekam na siebie, mówię jednak że dopiero gdy dałam sobie więcej luzu zaczęłam być bardziej spokojna, zrelaksowana, pełna energii i radości.
Pamiętaj – to Ty jesteś swoim największym przyjacielem lub wrogiem i to od Ciebie zależy jak będziesz siebie postrzegać.
A życie nie raz pokazało mi, że to właśnie dobre nastawienie do samego siebie ( i innych oczywiście) daje największą harmonię 🙂

niby takie proste, ale ja mam problem z systematycznością do ćwiczeń i jedzenia:)