Dziś trochę z innej beczki, postanowiłam udostępnić mój esej, który został pochwalony przez prowadzącego z przedmiotu psychologia emocji, którego bardzo cenię 🙂 Sami oceńcie co sądzicie 🙂
„Kto nie potrafi twardo stąpać po ziemi, ma dzieci które stąpają po nim” / przysłowie chińskie/
Rodzice chcą dla swojego dziecka tego co najlepsze, dlaczego więc nie zawsze im to wychodzi? W praktyce rodzic to pierwszy i najważniejszy opiekun swojego potomstwa, który jednak pomimo faktu, iż obdarza swoje maleństwo bezwarunkową miłością, nie zawsze jest w stanie świadomie kontrolować swoje zachowanie, zwłaszcza w trudnych, stresujących sytuacjach.
Istnieje szereg definicji błędu wychowawczego, wydaje się jednak, że ze względów praktycznych (diagnoza, działania naprawcze) najwartościowsze jest spojrzenie Antoniny Guryckiej. Autorka zakłada, że błąd wychowawczy, to takie zachowanie wychowawcy, które stanowi realna przyczynę (lub ryzyko) powstania szkodliwych dla rozwoju wychowanka skutków.
Każdy błąd wychowawczy popełniany w środowisku rodzinnym winien stać się przedmiotem czujnej uwagi i twórczego niepokoju, stanowić bowiem może potencjalne zagrożenie dla rozwoju osobowości dziecka. Utrwalone błędy wychowawcze doprowadzić mogą do powstania różnego rodzaju zaburzeń psychicznych czy ułomności w nawiązywaniu społecznych relacji w przyszłości. Specjaliści twierdzą, że nawet przysłowiowy “dobry rodzic” popełnia błędy co kilkanaście sekund. Jednak na co należy zwracać szczególną uwagę, aby ograniczyć ich ilość? Jakie błędy najczęściej popełniają rodzice? Co zrobić, aby uniknąć ich konsekwencji?
Zimny chów
Jedną z pułapek rodzicielstwa jest fakt, iż wydaje nam się że o wychowaniu dzieci wiemy wszystko, że przeczytaliśmy wszelkie możliwe poradniki mające zagwarantować nam wiedzę na temat „ obsługi dziecka”. Jednak coraz to nowsza literatura oraz życzliwe rady rodziny i przyjaciół potrafią zapędzić w kozi róg nawet najbardziej kochającego rodzica.
Taką pułapką okazuje się przemijająca na szczęście moda na powściągliwość w okazywaniu uczuć, propagowana przez wiele poradników i babcinych zaleceń. Z obawy przed „ zepsuciem dziecka” i nadmiernym jego rozwydrzeniem rodzice unikają bliskości z dzieckiem, odsuwając je od siebie. Dlatego mimo, iż serce podpowiada im, by ich pociecha spała z nimi w łóżku odkładają płaczące niemowle do kołyski, by nauczyło się spać same, czy też nie chwalą i nie przytulają swoich dzieci tak często jak powinni. Kluczem do prawidłowej samooceny dziecka, poczucia bycia kochanym jest okazywanie mu odpowiedniej dawki uczuć, zapewnianie że jest mądre, wartościowe i kochane. Bez tego dziecko popada w przeświadczenie, że na pochwałę ze strony rodziców i otoczenie musi zapracować i samo w sobie nie jest wystarczająco dobre. Dziecko wychowane w warunkach tzw. „zimnego chowu” nie będzie potrafiło, jako dorosła osoba, okazać bezinteresowanej miłości swojemu potomstwu, partnerowi, a nawet przyjaciołom. Właśnie dlatego tak ważne jest powtarzanie dziecku, jak bardzo je kochamy, zapewnianie o jego talentach i ciepłe dopingowanie w odrywaniu pasji. Sami przecież słysząc pochlebne słowa na swój temat dostajemy skrzydeł i stajemy się tacy, jakimi widzą nas inni.
Umniejszanie problemów dziecka i brak czasu dla niego
Kolejnym grzechem rodziców jest bagatelizowanie dziecięcych problemów. Wydają się one nam dorosłym błahe i nieistotne, czasem wręcz śmieszne, jednak dla dziecka urastają one do rangi góry lodowej, której nie sposób ominąć. Dla dziecka zagubienie ulubionej maskotki to sprawa wielce bolesna, a umniejszanie tej kwestii przez rodzica próbującego pocieszyć dziecko tylko pogarsza sytuację. Słowa w stylu „ nic się nie stało”, „bądź dzielny”, „ jesteś już dużym chłopcem/ dużą dziewczyną, nie płacz” nie poprawiają dziecku nastroju, dziecko bowiem oczekuje wsparcia i zrozumienia, a nie garści truizmów świadczących o tym, że rodzic nawet nie stara się wczuć w uczucia swojego dziecka. To sprawia, że dziecko zaczyna maskować swoje uczucia, by zadowolić rodzica, jednocześnie odsuwając się od niego i nie mówiąc mu o swoich emocjach. Lepszym wyjściem jest zapytanie dziecka czy jest mu przykro i jak się czuje, by pokazać mu że rozumiemy jego rozżalenie.
Praktyką połączoną z brakiem okazywania dziecku uczuć są wszelkie próby zadość uczynienia dziecku w postaci nowych zabawek. Mają one za zadanie stłumić poczucie winy rodzica, który często podświadomie zdaje sobie sprawę z własnych błędów, jak również rekompensata za brak czasu, spędzonego w pracy zamiast z dzieckiem. Dawanie dziecku zabawek nie sprawi, że poczuje się ono bardziej kochane i nie zastąpi czasu jaki rodzic powinien mu poświęcić. Prezent ma stanowić przecież pozytywne wzmocnienie, nagrodę, nie zaś substytutem bliskości.
Brak wyraźnych granic i konsekwencji
Dziecko potrzebuje wytyczenia granic przez dorosłego, pokazania jak może się zachowywać, a czego robić nie powinno. Nie wystarczą tu jednak tylko słowa w stylu „ nie jedz słodyczy” ,„ nie wchodź do kałuży”, „ nie baw się jedzeniem”, „nie dotykaj brudnych kamyczków” „ nie rób tego” etc. Poza słowami rodzic musi też prezentować taką postawę życiową by być wzorem dla dziecka, bowiem rodzic który oczekuje, że dziecko będzie zawsze przechodziło tylko na pasach dla pieszych na przejściach, sam nie przestrzegający tych zasad staje się niewiarygodny w oczach dziecka.
Dlatego poza werbalnych przekazem ważne są nasze poczynania względem dziecka, nie możemy oczekiwać, że dziecko będzie stosować się do zaleceń, których my sami nie przestrzegamy.
Umiejętność rozróżniania dobra i zła, empatia i współczucie są wynikiem ciągłego procesu rozwojowego naszego potomstwa i wymagają konsekwencji ze strony rodzica.
Równie ważne jest utrzymywanie jednego frontu przez obojga rodziców w kwestii wychowania oraz twarde trzymanie się danego słowa. Często bowiem zdarza się, ze rodzic pod wpływem płaczu czy niezadowolenia dziecka, zwłaszcza w miejscach publicznych, ugina się, zmieniając swoje zdanie byle tylko uspokoić rozrabiające i przyciągające spojrzenia gapiów dziecko. Niestety takie chwilowe kupowanie sobie spokoju rodzi poważne konsekwencje w postaci utraty wiarygodności rodzica w oczach malucha, który nauczony doświadczeniem będzie wykorzystywał naszą słabość przy następnej okazji.
Zrozumiałym jest, że nie ma nic przyjemnego w karcących i pełnych irytacji spojrzeniu otoczenia, jednak ważniejsze od zdania postronnych nam osób powinno być nasze własne. Nie należy pozwolić by lęk przed kąśliwymi komentarzami skierowanymi w naszą stronę i dziecka decydował o naginaniu naszych metod wychowawczych.
Brak cierpliwości i przemoc wobec dziecka
O tym, że nadużywanie przewagi fizycznej wobec dziecka jest złe nie trzeba nikogo przekonywać, jednak w dalszym ciągu wielu rodziców uważa, iż mały, delikatny klaps nie działa na krzywdę dziecka. Klaps nie jest metodą wychowawczą, a wyładowaniu się na słabszym, niepotrafiącym się obronić dziecku. Są okrucieństwem, które przynosi poczucie wstydu, lęku i poczucia krzywdy, a osiągnięte w ten sposób posłuszeństwo wynika ze strachu.
Często rodzice tłumaczą sięganie po przemoc wobec dziecka jego zachowaniem takim jak marudzenie przy obiedzie, zbyt duża ilość zadawanych pytań, nadmierne zachęcanie do wspólnych zabaw czy narzucanie się rodzicowi. Znam rodziców tłumaczących bicie dziecka faktem, iż i oni w dzieciństwie byli bici, a wyrośli na „porządnych” ludzi. To właśnie w momentach kiedy tracimy cierpliwość musimy przypomnieć sobie, że dziecko jest tylko dzieckiem i nie pojmuje świata w taki sam sposób jak my dorośli. Nim stracimy nad sobą kontrolę i nakrzyczymy lub zbijemy dziecko, warto wziąć kilka głębokim oddechów lub odizolować się na chwilę od pociechy, dając sobie czas na uspokojenie.
Narzucanie ról i krytyka dziecka
Czasem automatycznie rodzice porównują jedno dziecko do drugiego mówiąc np. „ Asia jest taka mądra i grzeczna, zawsze przynosi dobre oceny i nie ma z nią żadnych problemów” sugerując, że z drugą pociechą mamy problemy i nie jest tak mądre jak pierwsze. Zapominamy, że dzieci różnią się od siebie, mają wady i zalety i każde z nich jest wyjątkowe.
Mówienie dziecku „ no tak ty i tak nigdy nie będziesz mieć piątek z matematyki” działa jak samospełniająca się przepowiednia, dziecko słysząc bowiem taki komunikat przestaje wierzyć we własne możliwości, godząc się ze słowami rodzica.
Podobnie sytuacja ma się w kwestii pozytywnych bodźców wzmacniających jakimi są pochwały. Zamiast krytykować, iż dziecko ubrało spodenki na lewą stronę lepiej powiedzieć „ Widzę, że bardzo się starałeś, jestem z Ciebie dumna”. Taka uwaga sprawi, że nasza pociecha chętniej wykaże inicjatywę następnym razem i nie będzie obawiała się krytyki.
Uszczęśliwianie na siłę
Zdarza się, że niektórzy rodzice swoje niespełnione marzenia przenoszą na dziecko i już od najmłodszych lat przygotowują je do ich realizacji. Wśród nadmiaru organizowanych dziecku zajęć, nie dajemy mu szansy, by ujawniło swoje zainteresowania i potrzeby. Co gorsze niektórzy rodzice głusi są na protesty dziecka czy prośby o zmianę zajęć dodatkowych na coś innego. Zdarza się, że posyłam swoje dzieci na zajęcia dodatkowe ze względów czysto pragmatycznych, zapominając że ich podstawowym założeniem powinno być odrywanie talentów dziecka. Postępując w ten sposób zapominamy, że nikogo nie da się uszczęśliwić na siłę. Dlaczego? Bo po prostu nie wiemy jak to zrobić. Rodzicom naprawdę trudno pojąć, że dziecko może nie chcieć tego, co oni chcą; co im wydaje się dobre, rozsądne. Zamiast realizować przez nie swoje, często niespełnione marzenia, zacznijmy z nim rozmawiać, poznawać go i pomagać w realizacji własnych planów. Jeśli będziemy przymuszać dziecko do grania na pianinie wbrew jego woli, zamiast pozwolić mu chodzić na upragniony balet, sprawimy iż nasza latorośl wyrośnie na nieszczęśliwego dorosłego, który by uszczęśliwić rodziców wybierze zaplanowaną przez nich ścieżkę życiową, niekoniecznie dobrą dla siebie.
Nieumiejętność słuchania
Zdarza się, że traktujemy dziecko jako głupsze od nas, bez własnych poglądów i opinii na dany temat i nie liczymy się z jego zdaniem. Uważamy, że to my jako rodzice mamy najlepszą wiedzę w danym zakresie i wiemy co jest dobre dla naszego dziecka, a co złe. Robimy to w dobrej wierze, przekonani o słuszności swoich działań. Traktujemy dziecko „z góry”, nie zauważając że jest ono przecież indywidualną, myślącą jednostką która próbuje przekazać nam swoje zdanie.
Trzymanie pod kloszem
Nadmiernie opiekuńczy rodzice usuwają z drogi dziecka wszystkie przeszkody; rozwiązują za nie wszelkie trudności; ulegają zachciankom dziecka i jego dążeniom, nie dostrzegając, że nie wszystkie jego pragnienia są korzystne i potrzebne. Nadopiekuńczość bardzo silnie wpływa na uzależnienie emocjonalne od rodziców i innych osób z otoczenia oraz na zawyżoną lub zaniżoną samoocenę. Ogranicza zdolność do samodzielnego radzenia sobie w trudnych sytuacjach i może powodować uzależnienie od rodziców. Takie dziecko żyje w przeświadczeniu, że samo sobie nie poradzi lub wręcz przeciwnie, że wszystko mu się należy.
Nie przepraszanie za błędy
Trudno przyznać, że jako rodzice zrobiliśmy coś źle, dlatego unikamy przepraszania naszego dziecka. Uważamy, że jesteśmy nieomylni i utwierdzamy dziecko w przekonaniu, że zawsze mamy racje, bez względu na okoliczności. Komunikujemy dziecku jasny przekaz pt. „ Ja nigdy nie popełniam błędów”, a nawet jeśli to się do nich nie przyznajemy, traktując je jako wstydliwe. Rzadko przepraszamy za swoje zachowanie, pochopną ocenę czy niesłuszne oskarżenie dziecka o dany czyn. Zapominamy, że dla dziecka to my jako rodzice jesteśmy autorytetem od którego uczy się zachowań, dlatego ważne jest by były one dobrze przemyślane. Wzbudzanie w dziecku poczucia, iż dorosły ma zawsze racje, sieje spustoszenie w psychice dziecka sprawiając, iż jako dorosła osoba przeniesie zachowanie z domu na innych ludzi.
Brak obowiązków domowych
Każdy członek rodziny ma swoje prawa i obowiązki, powinno je mieć także dziecko. Warto od najmłodszych lat przyzwyczajać malucha do konkretnych zadań: sprzątania swoich zabawek, pomagania w pracach domowych. Dzieci chętnie angażują się w pracę, która jest dla nich okazją do zabawy w naśladowanie dorosłych, trzeba im tylko dokładnie wytłumaczyć, co mają robić. Pamiętajmy o konkretach! Mówmy: „Jasiu, wrzuć klocki do tego pudełka, a samochodziki ustaw na półce”, a nie „Posprzątaj swój pokój”.
Przytoczone przeze mnie błędy to tylko niektóre opisywane z wybranej przeze mnie literaturze, wydały się jednak w moim odczuciu najbardziej powszechne dlatego skupiłam na nich swoją uwagę.
Oczywistym jest, że wiele z tych błędów rodzicie popełniają nieświadomie, nie mniej jednak istotne jest uświadomienie sobie, iż i nas może dotyczyć ów problem.
Wszyscy rodzice z natury chcą dla swoich dzieci jak najlepiej, jednak to w jakim domu i otoczeniu sami się wychowali rzutuje na ich późniejsze metody wychowawcze względem własnych dzieci. Popełniać błędy jest rzeczą ludzką, ważne jednak by wyciągać z nich lekcje i stawać się lepszą wersją samego siebie.
Bibliografia
Gordon Thomas „Wychowanie bez porażek”, IW PAX Warszawa 1993
Romberg- Asboth Ingrid „Kiedy dusza dziecka płacze”, JEDNOŚĆ, Kielce 2001
Leite John , Parrnish Kip “Wychowanie skuteczne. 10 przykazań dla rodziców”, WSiP, Warszawa 1994
Pauling Peter „Szczęśliwe dzieci czyli udane wychowanie”, JEDNOŚĆ, Kielce 2003
Sławiński Stanisław „Rozważania o wychowaniu”, Instytut Wydawniczy PAX, 1983
Tschope- Scheffler Sigrid „Dzieci potrzebują korzeni i skrzydeł”, JEDNOŚĆ, Kielce 2001
Filipczuk Halina „Jak rozumnie kochać dziecko?”, IW CRZZ, Warszawa

Zgodzę się z Tobą w 100%. Niemniej jednak bardzo ciężko każdego dnia opierać się o te wartościowe zasady. Wszyscy mają uczucia i złe dni, jesienną chandrę czy chociażby grypę.
W pogoni za dobrem materialnym dla dziecka czasem brakuje już sił aby mądrze pokierować dzieckiem przez kolejne godziny.
Jasne, że tak! Życie nie jest przecież czarno białe 🙂