Wchodzę na wakacyjnych 100 razy w tym tygodniu. Znudzona przeglądam promocje, które nijak nie wpisują się w grafik mojej uczelni i limitu nieobecności, ani w grafiki mojej przyjaciółki trenerki. Poirytowana ową przeciwnością losu postanawiam zrobić sobie solidną porcje makaronu i brownie. Tak, to zdecydowanie poprawiacze nastroju, zwłaszcza dla kogoś kto tak bardzo nienawidzi jesienno – zimowej aury za oknem, jak ja. Za każdym spojrzeniem za okno myślę o dezercji w cieplejsze miejsce i wpycham do ust kolejny kęs brownie. Cudownie czekolada koi moje nerwy i jesienną chandrę. Jeśli pamiętacie Smerfa marudę – to właśnie ja gdy jest zimno. Ok nie chodzę i nie marudzę wszystkim wokół, a zamiast tego wyładowuje się w kuchni i na telefonie, szukając dróg ucieczki. Choćby na chwilę. Śmiejcie się, ale nawet te 3 dni poza mżystą Polską ratują mi życie! Podróże uzależniają to fakt, a ja chętnie przyznaję się do tego uzależnienia, ale w jesień- zimę po prostu nie mogę. W dodatku roboty drogowe, działania ZiKiTu i SMOG w Krakowie dosłownie ZABIJĄ. Dlatego prawie krztuszę się na widok ceny przelotu do Pizy. Pizy- o której myślałam od dawna i zawsze tak jakoś uciekała lub przegrywała z innymi destynacjami.
Jednak cena lotu nigdy nie była tak korzystna, a po przegrzebaniu noclegów uznałam, że to idealny pomysł na realizacja projektu „Where to go & eat”, który będzie częścią tego bloga.
Zrobiłam więc screen mojej przyjaciółce i kilka chwil później bilety czekały na mailu.

Jak się dostać na lotnisko w Krakowie?

Może nie wiecie ale NIENAWIDZĘ polskich pociągów i unikam ich jak mogę. W tym przypadku pociąg jadący na lotnisko to istne błogosławieństwo ( ok, nie takie jak podwózka taksówką, ale bardzo ekonomiczna). Bilet normalny kosztuje 9 zł/strona i wsiadając na dworcu głównym lub na łobzowie ( tak jak ja) dojedziecie bezpośrednio w niecałe 15 minut na miejsce. I co najważniejsze wysiądziecie w cieple zadaszonego budynku ( latem klimatyzowany), by w kilka kroków znaleźć się przy bramkach kontrolnych. Naprawdę miło się zaskoczyłyśmy tym rozwiązaniem, dlatego też o tym pisze.
Jasne, że nic nie zastąpi samochodu, ale ta opcja jest warta rozważenia, autobusu w tym przypadku nie polecam, bo nie tylko jedzie dłużej, ale też stoi w korkach więc różnie to może być z dotarciem na czas.

 

Lotnisko w Pizie, transfer i inne

Czytałam o tym wcześniej, ale oczywiście inaczej czytać, a inaczej przekonać się samemu.
Lotnisko w Pizie znajduje się rzut beretem od centrum ( 2 km = 25 minut pieszo) dlatego też postanowiłyśmy iść pieszo, by przy okazji poznać okolicę. Jeśli nie chcecie tego robić, na dworzec główny dostaniecie się autobusem zielonej linii, który odjeżdża z lotniska i kosztuje koło 2euro od osoby. Taki bilet musicie kupić wcześniej w automacie i skasować zaraz po wejściu.

Gdzie spać

Miejsc w Pizie, w których możecie spędzić pobyt jest cała gama do wyboru i zależy jedynie od tego jaki chcecie przeznaczyć na ten cel budżet. Jeśli tak jak my chcielibyście zrobić to „po studencku” polecam Airbnb, gdzie ceny nawet przy moim Geniusie na Bookingu były mocno konkurencyjne. Nasz pokój mieścił się w 3 pokojowym mieszkaniu zaraz przy Dworcu Głównym i osobiście uważam, że jest to świetna baza wypadowa na całą Pizę, wszędzie blisko.

 

Zwiedzanie

Oczywiście to co musicie zobaczyć to Krzywą Wieżę, która znajduje się na Piazza Duomo i nie sposób tam nie trafić 😀
Na Placu znajduje się kilka innych ważnych historycznie miejsc takich jak zbudowana w XI wieku katedra, w środku znajduje się grobowieć Buscheta – architekta katedry , wspaniała ambona i ołtarz. Znajdziecie tu również piękne Baptyserium, czyli ten śliczny okrągły budynek, na przed ostatnim zdjęciu.

Całość tworzy tzw Campo dei Miracoli, czyli Plac Cudów, który niezależnie od pory roku oblegany jest przez turystów.
By wejść do środka każdej budowli należy zakupić bilet, który ważny jest przez 2 dni, dlatego też nie musicie się nigdzie śpieszyć i możecie we własnym tempie kontemplować włoską architekturę.

 

  

Patio, na Cmentarzu Camposanto

Majestatyczna katedra

 

Baptyserium

 

 

Ach te magiczne wieczory!

To co urzeka mnie za każdym razem we Włoszech to wąskie, pełne magii uliczki, po których mogłabym przechadzać się bez końca.
Jak widzicie nawet grudzień we Włoszech potrafi być całkowicie magiczny, a zachody słońca wręcz surrealistyczne! Takie nieba nie widziałam dawno! Do tego rozłożone po dwóch stronach uliczki stragany a to z czekoladą ( i to nawet wegańską!) , a to z naleśnikami, a to z winem do degustacji. Jak to mówią Włosi – „Dolce Vita”!

 

Gdzie jeść?

Niestety wbrew pozorom i zapewnieniom trip advisora, Piza może być wyzwaniem dla wegan ( choć dla chcącego nic trudnego). Oczywiście zawsze możecie zamówić pizze bez sera czy Marinare oraz dopytać czy pasta nie ma w składzie jajka, by być pewnym, że możecie delektować się swoim makaronem.
My wybrałyśmy Quarto D’ora  Italiano, gdzie pizza była naprawdę przepyszna, do tego lampka w rozsądnej cenie.
Udało nam się też zjeść w słynnej i dostępnej ( podobno) tylko z rezerwacją Alle Bandierinejednak mimo dość wysokiej ceny, dania nie powaliły naszych kubków smakowych.

Jednak tuż na przeciwko znalazłyśmy mały skarb- przeuroczą kawiarnio- czytelnia, gdzie wypijecie pyszne wino, najecie się pysznych przekąsek serwowanych w ramach zakupionego napoju oraz jeśli będziecie mieć wystarczająco dużo szczęścia- posłuchacie muzyki na żywo. To miejsce urzekło nas od pierwszego wrażenia i niemal uratowało kulinarny wizerunek Pizy. Scottobosco Libri & Cafe to miejsce, które musicie odwiedzić!

Scottobosco

Nie mniej jednak nie byłabym sobą, gdyby z uporem wprawnego maniaka jedzenie, nie tropiła wegańskich zakątków w tym uroczym miasteczku! Moja kumpela z godną naśladowania cierpliwością pomagała mi w tych poszukiwaniach za co bardzo Ci dziękuje Dagunia!
Podczas jednego ze spacerów udało nam się trafić do typowo wegańskiej, maciupeńkiej restauracyjko- sklepu Vegan Come Koala, gdzie miły Pan zaproponował mi całkiem smaczną zapiekankę. Niby nic, ale miło spróbować wegańskiego sera. Nie mniej jednak i ta opcja nie urwała i głowy, doceniłam jednak starania właścicieli.

    

A co jeśli zapragniecie zjeść śniadanie o normalnej porze? Tak, Włosi wstają późno i kompletnie się nie śpieszą, co sprawia że knajpeczki otwierają się o 11. Jednak i ten problem udało nam się rozwiązać. Ukryta w zakamarkach Pizy śniadaniownia serwująca stylizowane amerykańskie jedzenie, zadowoli wszystkich. Wegan i ich niewegańskich przyjaciół. Filter Coffee Lab znajduje się w okolicy rzeki Arno, dokładniej przy Santa Maria Street. Rankiem potrafi być mocno oblężona, nawet nie w sezonie, dlatego nastawcie się na poszukiwanie stolika. Jednak, gdy w końcu go znajdziecie wasz żołądek Wam podziękuje. Chyba pierwszy raz w życiu jadłam tak dobrego bajgla. Dużo opcji jest niestety wegetariańskich, jednak zawsze możecie wyrzucić jajko i dodać dodatkowe awokado. Za to do kawy możecie wybrać z 3 rodzajów mleka roślinnego, w tym mojego ulubionego migdałowego. Całkiem niezły kompromis 🙂

Jednak, żeby nie było że w Pizie nie ma totalnie ciekawych miejsc pod wegan, śpieszę z pomocą.

Zazie to zlokalizowany na Piazza Donati niewielki barek, a właściwie soko- smoothiarnia, gdzie dostaniecie całkiem sensowny lunch.

Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że to mój faworyt! Klimat miejsca który wieje świeżością i zdrowiem, wyluzowany, miły personel, szeroka gama soków i smoothies, do tego świetna zupa dnia czy sałatka. Ceny przystępne. Dodatkowo siedząc przy oknie możecie podziwiać elegancko ubrane Włoszki. Idealnie!

 

I na koniec naszej wyprawy spotkało nas wielkie rozczarowanie. Przed wylotem chciałyśmy jeszcze zakosztować włoskiej kuchni. Wiadomo, sezonu brak, knajpy pozamykane, do tego jeszcze czas siesty. Znalazłyśmy jednak otwartą restauracyjkę, gdzie przebywało sporo miejscowych. Być może powinien nas zastanowić fakt, że wszyscy zamawiali jedynie kawę. POWINIEN!
Zamówiłyśmy jednak po spaghetti. To co dostałyśmy przeszło nasze najgorsze oczekiwania! Wstrętny, podgrzany w mikrofalówce makaron z czymś udającym warzywa. Moja przyjaciółka zamówiła lasagne, równie obrzydliwą.
Dlatego jeśli przyjdzie Wam do głowy wejść do tej Caffe Miami to TYLKO na kawę!

 

 

Cudowny targ

Zniesmaczone naszym ostatnim posiłkiem, dla poprawy humoru postanowiłyśmy się przejść. Spacer zdecydowanie poprawił nam nastrój, znalazłyśmy nawet cudowny, kolorowy i urzekający mały targ i przepiękne, maleńkie uliczki wiodące do niego.

Na koniec wpadłyśmy na lody, które dla mnie osobiście były jednym wielkim mrożonym cukrem, ale ponoć klasyczne pistacjowe smakowały nienajgorzej.

 

 

Podsumowanie

W ogólnym rozrachunku Piza wypadła całkiem dobrze, jednak niestety strona gastronomiczna trochę nas zawiodła. Jednak to co było zdecydowanym plusem to stosunkowy brak tłoku, nawet jak na sezon mikołajowy. Pizę napewno warto odwiedzić chociaż raz w życiu, stanowi też świetną bazę wypadową na plażę czy inne pobliskie, włoskie kierunki.

 

kategoria: #Podróże
 12 lipca, 2018