Hej Kochani!
Dawno nic nie pisałam, bo od dawna mój grafik nie wyglądał tak jak teraz. Ale zanim przejdę do rzeczy, zacznę od początku, czyli jak zostałam aupair w Kalifornii.
(Nie) łatwe decyzje
Nie łatwo podjąć decyzje o wyjeździe na rok do innego kraju, jednak równo 2 lata temu zaczęłam się interesować programem pomagającym w wyjeździe do USA. Poszłam na spotkanie i poczułam że to nie dla mnie, nie lubię się czuć jak dziecko. W Polsce prowadziłam życie takie jak lubiłam, a to prezentowane podczas programu kompletnie nie pasowało do mojego stylu bycia. Dodatkowo bycie nauczycielem i uczenie dzieci przez ostatnie 6 lat dało mi mocno w kość i obiecałam sobie, że nigdy więcej. Nie chciałam być aupair, nawet w magicznej Kalifornii. Mimo wszystko wizja życia w Kalifornii nie dawała mi spokoju. W końcu doszłam do wniosku ” raz kozie śmierć”. Wiele moich koleżanek zachwalało program i bycie aupair, zwłaszcza w Kalifornii, choć mówiły że to rodzinka jest najważniejsza. Przebrnęłam przez aplikacje, zrobiłam plany na czas wolny i zajęłam się poszukiwaniem rodzinki.
Początkowo zmaczowałam się z rodziną z Teksasu, w której miałam pracować tylko 2 tygodnie w miesiącu po 25h tygodniowo z jednym dzieckiem ucząc go polskiego. Czułam się jakbym wygrała na loterii. Moje szczęście nie trwało jednak długo, bowiem eks właściciel Elektorluxa okazał się zwykłym d*****m i odmaczował się ze mną tylko dlatego, że mój blog mu się nie podobał oraz to że dużo podróżuje. Dziwne, czyż nie?
No nic, uznałam to za znak ( tak wierzę w takie rzeczy) i znalazłam inną rodzinkę w wymarzonej Kalifornii. Trochę grubasków, ale stwierdziłam, że to nic takiego, że i tak będziemy jeść zdrowo, a przynajmniej ja. Grafik całkiem okey, do tego własny domek i nowy elektryczny samochód.
Brzmi świetnie czyż nie? Chyba aż za świetnie jak na aupair w USA.
Wsiadając w pociąg do Warszawy czułam niemal lekkie podekscytowanie, mimo że miałam zostawić moich znajomych i rodzinkę na rok albo dwa. Kłopoty zaczęły się już w Warszawie, gdy nasz lot został odwołany.
Jednak i wtedy nie przeczuwałam, że to wszystko mogą być znaki, że najgorsze tylko przede mną.
Cieszyłam się, bowiem poznałam dwie wesołe, fajne dziewczyny, z którymi od razu nabrałyśmy „flow” i dzięki temu przetrwałyśmy beznadziejny czas w Nowym Yorku, a właściwie to w miasteczku oddalonym godzinę drogi od niego.
Dziewczyny były podekscytowane spotkaniem z rodzinką a i jak byłam ciekawa czy moje wyobrażenia na temat bycia aupair w Kalifornii okażą się prawdziwe.
Lot
Mój lot z Nowego Jorku do San Jose w Kalifornii trwał 5,5 godziny. Całkiem przyjemny, jednak co było zaskakujące dla mnie w amerykańskich liniach lotniczych nie dostaniecie jedzenia, a jedynie coś do picia i czasem jakąś przekąskę. Wiadomo, lot niecałe 6 godzin to jeszcze nikt z głodu nie umarł, ale lepiej wiedzieć wcześniej w razie gdybyście zgłodnieli. Z nudów kupiłam internet, który niestety nie działa, suma sumarum United oddało mi kasę w bonie.
Pierwsze wrażenia
Mówią, że pierwsze wrażenie jest najważniejsze i trzema za nim podążać. Po czasie stwierdzam, że się z tym zgadzam.
Mój host odebrał mnie z lotniska. Mimo, że był sympatyczny miałam jakieś dziwnie nieokreślone obawy. Droga z lotniska zajęła nam godzinę i to co zobaczyłam na miejscu nieźle mnie zszokowało. Dom w lesie, na tzw totalnym zadupiu, w dodatku w moim pojęciu wyglądający na chatkę niż na dom. Zupełnie co innego niż się spodziewałam, zwłaszcza po obejrzeniu tylu amerykańskich filmów. co prawda dostałam osobny domek z własną sypialnią, salonem, łazienką i kuchnią, ale nijak nie umywało się to mojego mieszkania w Krakowie. Stwierdziłam jednak, że okey,nie jest źle i zobaczymy jak sytuacja się rozwinie.
Następnego ranka mieliśmy tzw. family time, pojechaliśmy pozwiedzać okolice i na zakupy.
Niby miło, ale chłopiec którym miałam się zajmować przejawiał zachowanie ADHD o czym nikt nie wspominał. Rodzinka na interview mówiła też, że się zdrowo odżywia, co nie było zgodne z prawdą. Ich głównym jedzeniem była pizza, mac & cheese i słodycze oraz cola. Koszmar ;/ Na szczęście ja mogłam zamówić coś innego.
Mały, jak to wszystkie dzieci w USA rozpieszczony na maksa i totalnie niewychowany. Trochę szok dla Europejki, no ale.
Ogólnie doszłam do wniosku, że musimy się poznać wszystko będzie okay.
Kolejnego dnia pojechałam z hostem do Costco na zakupy i nic nie zapowiadało, że rozstaniemy się za 3 dni.
Feralny poniedziałek
W poniedziałek o godzinie 7 zaczęłam pracę, razem z hostką, bo przecież musiała mi pokazać jak działa nasze elektryczne auto oraz gdzie mały ma szkołę. Zrobiłam śniadanie ( kanapkę z dżemem i mleko bo nic więcej nie jadał), po wielkich bojach zjadł i umyliśmy zęby, wyszykowaliśmy się do szkoły, trochę się pobawiliśmy. Zawiozłam razem z hostką małego do przedszkola, do którego ku mojej rozpaczy chodził tylko na 3 h w poniedziałki, środy i piątki. Nie powiem, żebym nie była zirytowana, bo nie tak się umawialiśmy, ale stwierdziłam, że okay i tak pracuje tylko 25h tygodniowo. To było oczywiście jeden z głównych powodów dla których ich wybrałam, a nie uroczą rodzinkę z Los Angeles.
Po szkole odebrałyśmy małego i pojechałyśmy do parku. Na początku było bardzo miło, jednak potem mój mały za miast grzecznie bawić się z dziewczynką zaczął ją bić i kopać, na co matka nie zwróciła uwagi, zajęta niemowlakiem. Odciągnęłam Małego i zaczęłam mu tłumaczyć, że tak nie wolno blablabla. Ogólnie uspokajanie go zajęło mi kolejne 30 minut, ale dzieci w tym wieku tak mają.
Wróciliśmy do domu, zaczęłam przygotowywać obiad, a mały poszedł na drzemkę. Matka schowała się z małym na górze i nie zeszła aż do czasu kolacji.
Przygotowałam burgery buraczane dla wszystkich i krem pomidorowy, który dla Małego podałam z serkiem. Bardzo ładnie zjadł i byłam z niego naprawdę dumna. Gdy zaczął jeść burgera na dół zeszła Matka. Popatrzyła na jedzenie i małego przełykającego pierwszy kęs i stwierdziła ” Oo przecież Ty tego nie lubisz”, co podziałało na Małego jak uderzenie pioruna i od razu przestał jeść. Nie powiem, że się nie zdenerwowałam, ale nic nie powiedziałam.
Jednak to co przelało czarę goryczy to mój grafik, który dostałam na mail opiewający na 47h/tyg! Zupełnie niezgodne z naszą umową i niezgodne z warunkami programu. Dodatkowo, czego nie było w planie miałam zajmować się niemowlakiem też. Odpisałam więc, że chyba zaszła jakaś pomyłka i nie na to się umawialiśmy. W warunkach oficjalnych programy aupair nie może pracować więcej niż 45h/ tygodniowo. Doszło więc do małej kłótni i całe szczęście, że byłam zamknięta w swoim domku bo szalona matka zaczęła rzucać talerzami i wyzywać mnie i krzyczeć, że mnie zabije. Nieźle się przestraszyłam, cała sytuacja doprowadziła mnie do płaczu. Moja LCC się ze mną skontaktowała i powiedziała, że w tej sytuacji odbierze mnie jutro i znajdziemy mi nową rodzinkę.
Ciąg dalszy
Moja LCC odebrała mnie rano, a ja nie mogłam się doczekać żeby wyprowadzić się od tych dziwnych, zakłamanych ludzi. Cała się trzęsłam. Kaila – moja LCC okazała się cudowną osobą, która szybko stała się moją przyjaciółką. Jej cudowne dzieci pokochały mnie całym sercem, tak samo jak ja je, a jej rodzina sprawiła że znów czułam się dobrze. W sumie spędziłam z nią miesiąc, w tym najlepszą Wielkanoc w moi życiu.
Przyjaciele na zawsze
Miesiąc spędzony z Kaila i jej rodziną pozwolił mi odżyć na nowo i znów cieszyć się życiem. Wierzę, że nic nie dzieje się przypadkiem, bowiem gdyby nie tamto doświadczenie, możliwe że nigdy nie zyskałam takiej przyjaciółki jaką jest dla mnie Kaila.
W dodatku dzięki Kaili znalazłam mój perfect match i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jestem szczęśliwa! Bycie aupair w Kalifornii może być naprawdę ekscytujące, pod warunkiem że znajdziecie idealną pod Was rodzinkę i będziecie mieli otwarty umysł. Czasem, jak to w życiu bywa, trzeba wykazać się cierpliwością by znaleźć to czego szukacie 🙂
